środa, 12 kwietnia 2017

Cesarskie Cięcie - prawdziwa historia cz. 1

14.10.2010 PORÓD przez cesarskie cięcie pierwszego dziecka i pierwsze karmienie.




Źródło: Gazeta Wyborcza


Drogie przyszłe mamy. Chciałabym w tej historii i następnej przybliżyć wam trochę obraz cesarskiego cięcia ze wszystkimi szczegółami, abyście wiedziały jak to wygląda. post ten pisany był jak jeszcze byłam w ciąży, natomiast publikuję go dopiero teraz..stąd moje komentarze na czarno..

Niestety nie mam doświadczeń z porodu naturalnego, więc jak czytają mojego bloga mamy które takie doświadczenia mają to chętnie podzielę się waszymi historiami na tym blogu, aby przyszłe mamy mogły same zdecydować co jest lepsze..

I nie chcę tu przytaczać opinii lekarzy, gdyż same wiecie że nie zawsze są one obiektywne..często gęsto chodzi o pieniądze, dofinansowania itp z nfz.

Apel do mam rodzących naturalnie..jak macie ochotę pomóc innym mamom - to nie kosztuje..jedynie poświęcenie wszego czasu..a dużo może pomóc - opiszcie wasze historie mi w prywatnej wiadomości albo wyślijcie na maila : agnieszka.ines.wozniak@gmail.com, ja je opublikuje na moim blogu.

Wracając do historii mojego pierwszego cięcia cesarskiego...


O 9:00 byłam już w szpitalu na głodną..12 godz przed zabiegiem nie moglam nic jeść.....zmierzyli mnie, zrobili KTG, stwierdzili że idealne mam wymiary do porodu naturalnego i że szkoda że będzie cc bo już nigdy nie będę wg. nich mogła rodzić naturalnie...z opowiadań moich koleżanek już wiem że to nie prawda..ale co szkodzi takiej położnej trochę ponarzekać i jeszcze bardziej zdenerwować i przestraszyć wystarzająco już zdenerwowaną i przestarszoną ciężarną...

Po wszystkich czynnościach i podpisaniu wielu papierów, zgód itp. kazali mi przejść do pokoju, w którym rodzi się w wodzie i czekałam tam na swoją kolej..przede mną były jeszcze 2 Panie.

Nagle dowiaduję się że jedna urodziła chłopca -3 kg, za chwilę druga również przez cc dziewczynkę- 4,5 kg... wow.."ale klocek" myślę sobie..zaraz moja kolej..zaczynam się trząść jak galareta, serce mi tak wali że aż je słyszę..nagle zapraszają mnie do sali operacyjnej a chłopakowi każą poczekać..

Sala była jeszcze wtedy nie wyremontowana i przerażająca - taka komunistyczna..łóżko tak wąskie że bałam się że z niego zlecę..
a do tego tak się bałam tego porodu, że płakałam jak dziecko, aż się zachodziłam od płaczu.. rozebrali mnie do naga..było mi strasznie zimno..nie dość że trzęsłam się ze strachu to jeszcze z zimna..


Nie potrafili mnie uspokoić..miałam wygiąć kręgosłup jak kot- zrobić na siedząco taki koci grzbiet..po czym dali mi znieczulenie podpajęczynówkowe i kazali się położyć - od tego czasu przez 10 godzin nie mogłam się podnosić, nawet lekko głowy.. przykryli mnie płachtą..
Postawili mi taki parawan żebym nic nie widziała i sprawdzali czy znieczulenie zaczyna działać..jak już widzieli że nic nie czuję przecieli mi brzuch.. nieczułam kompletnie nóg..nie mogłam nimi poruszyć.

TU UWAGA..jeśli drogie Panie myślicie że przy znieczuleniu nic nie czujecie to się głęboko mylicie!

Czułam wszystko  - fakt bez bólu, ale warstwa po warstwie jak mnie przecinają..nagle zrobiło mi się tak nie dobrze że chciałam wstać i zwymiotować, bałam się że zwymiotuję na leżąco i zacznę się dusić wymiocinami...modliłam się aby to nie nastąpiło..


po czym lekarze nie mogli wyciągnąć małego więc 3 osoby położyły mi się na płuca..myślałam że mi łamią żebra..aż się popłakałam.. podejrzewam że było to spowodowane wcześniejszym popchnięciem dzidziusia do góry (tydz przed zabiegiem byłam badana ginekologicznie gdyż szyjka mi się bardzo szybko skracała i lekarz tak jakby popchnął malucha do góry)... na szczęście mały bez szwanku został "wydobyty" i kiedy pokazał mi go lekarz trzymając go za nogi głową w dół już poczułam się lepiej.. 

Nie mogli mi dać małego do pocałowania (normalnie w tym szpitalu taka możliwość byłą, niestety chłopak nie mógł być przy porodzie) gdyż lekarz pobrał szybko krew pępowinową.



Źródło: eDziecko


Zszyta zostałam w 5 minut i zaraz przewieziona na salę pooperacyjną. Całe cc trwało może z 15 min.

 Położna zbadała małego, zważyła i zaszczepili mi go bez jakiegokolwiek informowania mnie o tym a następnie od razu dali go tatusiowi do ubierania ;) w tym czasie mnie przewieźli na salę pooperacyjną (byłam w niej sama) i od razu przyjechało do mnie dziecko z tatusiem..położna przyłożyła mi go OD RAZU do cyca. Jaka to była niesamowita radość..aż zrobiłam błąd i podniosłam głowę aby go lepiej zobaczyć..    dostałam opieprz za to..ale już wiem dlaczego..

Jeśli podniesiecie głowę po takim znieczuleniu przez 10 godz od podania ..na drugi dzień dostajecie potwornych bóli głowy...nie do zniesienia..jedyne co pomagało to ketonal...TAK niestety mimo iż karmiłam to dostawałam ketonal..
Po 10 godz kiedy już wszystko czułam przyszła położna i mówi "szybciutko, szybciutko wstajemy!!"

Myślę sobie  -"oszalała..mam świeżą ranę na brzuchu - centrum naszego ciała gdzie wszystkie główne mieśnie tułowia mają swój początek albo koniec i ona każe mi przejść? po operacji nerki przez 2 dni z łóżka nie wstawałam a to był bok operowany a tu centrum układu ruchu i ona mówi szybciutko??"😧

Jak nie wstawałam to mnie szarpnęła do siadu a później popchnęła żebym szła..
Uwierzcie mi byłam już nie raz operowana i nie pamiętam takiego bólu przy chodzeniu.. przejście z jednej sali (przejście to dużo powiedziane - raczej przeczłapanie na skulonego krasnala) zajęło mi z 10 min, a była to sala obok..kiedy już położyłam się w swoim pokoju poczułam ulgę i mimo iż położne kazały mi chodzić samej myć się, jeszcze dobę nie wstawałam z łóżka.

Miałam wziętą jednoosobową salę, gdzie spałam w niej z dzieckiem i partnerem, co okazało się najlepszym wyborem mojego życia.. byłam tak zmęczona tymi wszystkimi wrażeniami że nie słyszałam kiedy dziecko płacze..natomiast tatuś tak szybko wstawał na sygnał alarmowy malucha jak w wojsku na musztrę.. Także przez kolejne 2 doby on się nim zajmował a ja tylko karmiłam..za co powinien dostać odznaczenie gdyż spisał się na medal..

Pierwsze karmienie TRAGEDIA...Mimo iż moje sutki wyglądały jak smoczki od butelek i dziecko nie miało problemów z uchwyceniem "smoka" to jakoś tak sama nie umiałam go przystawić, a on jak się zakleszczał to myślałam że zsikam się z bólu..nie raz mi tak sutki krwawiły, że przez zaciśnięte zęby karmiłam i przykładałam do nich płatki żelowe (jeszcze nie wiedziałam o istnieniu oleju kokosowego wtedy)..w końcu jakoś się wszystko wygoiło i uspokoiło że stało się to dla nas normalną czynnością nie sprawiającą żadnego problemu..Na szczęście mleka miałam tyle że spokojnie trojaczki bym wykarmiła...szkoda że nie było wtedy banku mleka bo spokojnie bym je oddawała..gdyż pod takim ciśnieniem leciało że mały się dławił..



Ale byłam w nim totalnie zakochana i zostało mi do dziś... 😄mimo iż z niego urwis i do tego wychodzą teraz błędy wychowawcze z których to naprawą cały czas się zmagamy..to wpatrzona jestem w mojego sześciolatka jak w obrazek..






Mam nadzieję iż czytając moją historię CC będzie łatwiej wam podjąć tą decyzję o porodzie..

Ja nie chcę powtórzyć już nigdy tego doświadczenia..natomiast jeśli miałoby być wskazanie do CC (na razie mały ma ułożenie pośladkowe) to tylko przy znieczuleniu ogólnym..nie wyobrażam sobie innego.. (niestety czas pokazał iż było inaczej)

U mnie minęło już 6 lat od pierwszej ciąży także tym razem spróbuje naturalnie..a że mieszkam w Niemczech i wiem że opieka jest tu rewelacyjna..nie boję się aż tak..jedyne co mnie przeraża to te godziny bólu..ale co mają się godziny bólu do dni, albo miesięcy rekonwalescencji po CC.
Dopiero po 2 miesiącach wyprostowałam się i nie czułam bólu brzucha..a tak każde wstawanie z łóżka, każda toaleta czy czynność wymagająca angażowania mięśni brzucha kończyła się ogromnym wysiłkiem i bólem..

Ale nie wiem który ból lepszy ten "na dole" po nacięciu krocza czy ten brzucha..To mogą wiedzieć tylko mamy rodzące obiema metodami i mogące się na ten temat wypowiedzieć..Także zachęcam was drogie mamy do wspierania mnie i dzielenia się waszymi historiami  - obiektywnymi, aby inne mamy mogły skorzystać z naszych doświadczeń..nie chodzi tu o przestraszenie ciężarnych ale o obiektywne przekazanie wiedzy kiedy mamy to już za sobą..nie na świeżo proszę gdyż emocje często wpływają na obiektywizm..

Pozdrawiam was! Do następnego razu!


Cyganiocha

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz