czwartek, 4 maja 2017

Cesarskie cięcie - prawadziwa historia cz.2

24.01.2017 Poród przez cesarskie cięcie drugiego dziecka.

Dzień przed CC stawiłam się na badania krwi i CTG (KTG po polsku) oraz podpisanie różnych zgód oraz informacji na temat zabiegu itp. podczas 20 min CTG miałam czas na poczytanie sobie o różnych zagrożeniach.

Następnego dnia o godz 10:00 stawiłam się w szpitalu. Przywitała mnie położna która od razu zaprowadziła mnie do sali oczekiwań na CC, które miało się odbyć najpóźniej o 12:00.

Kazała mi się rozebrać i dała mi takie szpitalne wdzianko wiązane z tyłu (takie operacyjne - jak ja to mówię z łatwym i szybkim dostępem 😬) i dała takie majtki z siatki oraz podpaskę -pieluchę..wiadomo po co.. i kazała mi się położyć w łóżku. Następnie założyła mi BARDZO ciasne, białe pończochy przeciw zakrzepom, żylakom, które miałam nosić przez cały pobyt w szpitalu.

Za 5 min przyszła lekarka która miała wykonać zabieg i założyła mi wenflon oraz wypytała się mnie o samopoczucie.. trochę pożartowała aby rozluźnić atmosferę.. Oczywiście mój mąż był cały czas przy mnie.

Kazali czekać.. w między czasie położna przyniosła papiery do podpisania że na kolejne 3 dni( co bardzo mi się nie spodobało i na początku nie podpisałam ich) że będzie mnie 3 razy dziennie doglądać..a teraz mam podpisać bo żeby ona nie nosiła ciągle ze sobą tych papierów (więc je podpisałam) po czym okazało się że wcale 3 razy nie była..a za każdą wizytę dostaje kasę..

W tej kwestii nie wiele się różnią Niemcy od Polski..😞

Na szczęście czekałam w pełni wyposażonej sali porodowej, z łazienką i telewizorem ..więc czekałam aż do 15:15 aż po mnie przyszli..



Przed samym zabraniem mnie na salę operacyjną musiałam wypić specyfik który sprawi że nie zrobi mi się nie dobrze podczas operacji (czego nie dostałam przy pierwszym cc). Podobno jest to normalna reakcja organizmu podczas cięcia.

Następnie podjechałam pod salę operacyjną - przede mną były jeszcze 2 Panie.
Przywitał się ze mną anestezjolog, żartował abym się nie bała ale byłam tak przestraszona że na nic się to mu zdało .. Nie potrafiłam nic powiedzieć ze strachu.. po czym poczekałam aż wyjedzie inna osoba z sali operacyjnej i nadeszła moja kolej..

Najpierw położyli na mnie ciepły ręcznik, aby nie było mi zimno jak mnie rozbiorą (wszystko robili dyskretnie - spod ręcznika ściągnęli mi ten szpitalny kubraczek) następnie na ręcznik prześcieradło operacyjne spod którego wyciągnęli ręcznik. / W Polsce po prostu w zimnej sali kazali się rozebrać i taka naga musiałam siąść na łóżku do znieczulenia.

Kazali mi na leżąco tak jakby przesunąć się na inne łóżko takie ruchome-taśmowe, z którego zjechałam dosłownie na to wąskie łóżko operacyjne. Następnie zaznaczyli mi na plecach miejsce gdzie ma być podane znieczulenie, dali specjalny plaster na to, następnie kazali mi wygiąć odpowiednio kręgosłup. W tym pomagały mi dwie osoby. Jeden pan trzymał mnie abym się nie poruszyła podczas wkucia, a inna pani która asystowała przy operacji trzymała mnie za rękę i głaskała. Przyszła też ginekolog która mnie operowała i zaczęła mnie głaskać po twarzy mówiąc że wszystko będzie dobrze..

Podali mi znieczulenie - nie było tak źle - w Polsce wspominam to o wiele gorzej..

Następnie położyli mnie, dali parawan, rozłożyli na boki nogi i zabrali tak jakby dolną część łóżka. Sprawdzali czy znieczulenie zaczyna działać kując mnie jakimś ostrym przedmiotem. Bardzo szybko chcieli zacząć mnie ciąć ale mówiłam że mogę ruszać nogami. Ba! Celowo nimi ruszałam aby widzieli że jeszcze nie działa.. Po czym anestezjolog powiedział że czasem tak jest że nogami można ruszać..

Ja przerażona aby mnie nie cieli jeszcze bo przecież wszystko czuje..co on za głupoty mi tu opowiada... W Polsce jak kompletnie nogami ruszyć nie mogłam dopiero zaczęli operację. a tu już? OMG!!😱

Pokuli mnie raz jeszcze i kiedy nie zareagowałam poczułam jak wycinają mi starą bliznę po poprzednim CC i rozcinają powłoki brzuszne -  nic nie bolało ale wszystko czułam podobnie jak przy pierwszym CC z jedną małą-wielką dla mnie różnicą --> Nie zrobiło mi się niedobrze :)

A i zapomniałam dodać że jak już mnie przygotowali do operacji (musieli mi też jedną rękę przywiązać - tą z wenflonem) to wszedł od strony mojej głowy mój mąż i siedział przy mnie cały czas martwiąc się że nawet mnie dotknąć nie może.

Nagle zaczęły się komplikacje..

Okazało się że USG dało przekłamane wymiary główki - była o 2 cm większa niż wykonane cięcie.

Zaczęli mnie szarpać - bardzo bolało. Tak bolało..odczuwałam ból a nie powinnam.. tak jakby nie do końca zadziałało znieczulenie albo dano mi go za mało..kiedy zaczęłam dosłownie wyginać się z bólu, a mój mąż zaczął się wszystkich pytać dlaczego mnie tak boli - przyleciał anestezjolog ze strzykawką i szybko dożylnie podał mi znieczulenie i zasnęłam.

Miałam wrażenie jak szybuje do góry i nagle znalazłam się w dziwnym pomieszczeniu takim białym z dużą ilością światła..obok mnie były jakieś świetliste postacie wyższe ode mnie..rozmawiałam z nimi o czymś..ale nie wiem o czym..również czułam taki spokój..tak jakby to co było na ziemi to było tylko jakieś zadanie do wykonania a ja już byłam po..

Po czym tak jakby coś kazało mi zejść na dół i wskoczyłam do zjeżdżalni dosłownie i  zaczęłam zjeżdżać w dół..po czym tak jakby ściany zjeżdżalni zaczęły się robić przezroczyste i zaczęły do mnie wracać ziemskie myśli..myślałam że wracam znów na salę operacyjną i znów będę czuła ból..

Ale.. obudziłam się na sali pooperacyjnej. We śnie byłam wg. mnie raptem 5 min, ale gdy spojrzałam na zegarek okazało się że nie było mnie 2 godziny..AŻ 2 GODZINY... szok 😱..

Kiedy zorientowali się że się obudziłam od razu zawieźli mnie do synka, którego trzymał mój mąż na gołym ciele. Z tego co mi opowiadał to jak tylko zasnęłam to od razy wyciągnęli malucha wytarli go tylko, kazali się mężowi rozebrać i wziąć małego przytulić do skóry dopóki mama nie przyjedzie..

I on biedny tak nosił 2 bite godziny małego..mówił że ledwo mu ręce wytrzymywały.. mimo że maluch ważył 3310 g i miał 51 cm wzrostu :)

Kiedy przyjechałam od razu kazali mi przystawić go do cyca, w Polsce musiałam o to poprosić..

A że wyszłam z wprawy i mój mąż też i nie potrafił mi synka podać a ja podać mu piersi to zaczęłam się denerwować..mały zaczął płakać.. i koniec końcem odłożyliśmy malucha do łóżeczka..

Przyszła położna i od razu dostaliśmy zjebkę - że mały czy płacze czy nie, czy umiemy go przystawić czy nie ma być przy mamie a nie w łóżeczku.. 😅😅

Z tym łóżkiem na którym już leżałam zostałam przewieziona do właściwej sali - wzięliśmy sobie salę rodzinną w której mój mąż czy ktokolwiek kogo chciałam mógł ze mną być przez cały pobyt, dostawał jedzenie tak jak ja (wybierało się z menu na każdy dzień, każdy dla siebie) no i oczywiście było to płatne 70 EUR na dobę..Ale było warto.. A dlaczego? To już temat na następny post.






Tak się rodziło w Niemczech przez CC.

Pozdrawiam





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz